piątek, 24 maja 2013

Prolog

Hermiona miała dzisiaj wyjątkowo zły humor który dodawał jej tylko urody . Tak pani Weasley była piękną kobietą i każdy kto ją zobaczył musiał jej to przyznać błyszczące, długie brązowe włosy które spływały kaskadami na jej szczupłe ramiona. Wąska talia lekko opalona skóra klasyczne rysy twarzy i ogromne brązowe oczy które patrzyły na świat inteligentnie i śmiało z lekką nutką cynizmu. To wszystko w całości dawało tak oszałamiający efekt, że jeśli ktoś raz na nią spojrzał długo nie mógł odwrócić wzroku. Pani Weasley o wszystkim wiedziała i wykorzystywała to w swojej karierze profesjonalnej modelki. Dzisiaj miała bardzo ważny pokaz więc postarała się wyglądać oszałamiająco. Dopasowana garsonka w lekko różowym odcieniu oraz klasyczne szpilki wytrzymały by krytykę najwybredniejszych projektantów i fotografów z którymi miała pracować, lecz wiedziała, że ten z którym będzie miała do czynienia jest 2 razy gorszy. Ale miała świadomość że przerasta wyglądem każdą kobietę na tej ulicy i nie chciała się tym afiszować co to to nie! Ale miło było chodzić z tą myślą. Zadowolona kobieta teleportowała się prosto pod drzwi swojego miejsca pracy. Przeszła przez wiele korytarzy do swojej zaufanej projektantki Lucy, a ta dała jej do przebrania zwiewną białą sukienkę przed kolano do tego czarne okulary przeciwsłoneczne robione na styl z lat 60 oraz do wykończenia sandały na wysokim koturnie robione z białych rzemyków. Wszystko wyglądało jakby było szyte na byłej gryfonce. Brązowooka z radosną myślą zmiecenia partnerki ze sceny a okazało się że to Parkinson (Hermiona nie wiedziała jak się jej udało dostać na wyższy poziom modelingu z jej mopsowatą twarzą) ucałowała Lucy w policzek i pobiegła na wybieg…

.   .   .

Draco Malfoy w ostatniej chwili teleportował się prosto na zaplecze dla pracowników ponieważ był pewny, że na tym pokazie będzie tylko on. Z charakterystycznym sobie ironicznym pół uśmieszkiem przemierzał opustoszałe korytarze i z zadowoleniem przyjmował pożądliwe spojrzenia nielicznych kobiet.

-wreszcie

Mruknął sam do siebie kiedy napotkał wzrokiem duże dębowe drzwi jednym płynnym ruchem otworzył je i już po chwili siedział w swoim ulubionym fotelu, znajdującym się naprzeciwko wybiegu chwilę potem zza kurtyny wyszła czarnowłosa dziewczyna o twarzy mopsa (wszyscy jej to przyznawali). Nie można było powiedzieć, że była brzydka. Co to to nie. Draco stwierdził, że mógłby ją fotografować, ale szybko zmienił zdanie, gdyż zobaczył drugą modelkę. Brązowe włosy spływały po ramionach, biała sukienka kontrastowała z jej opalonym ciałem. Długie włosy nogi pięknie wyeksponowane sprawiały wrażenie sięgających do nieba. Po chwili oby dwie wyszły na środek wybiegu. Jak dwa przeciwieństwa! Biała sukienka Hermiony – czarna Pansy. Delikatny makijaż szatynki – diaboliczny czarnowłosej brązowe oczy tryskały iskierkami radości – czarne emanowały chłodem.

-Myślę, że to nie jest trudny wybór… zaczął.

-Też tak myślę Dracusiu – powiedziała przez co Hermiona parsknęła śmiechem.

-Pansy, wyjdź-powiedział zimno.

-Że co?! Jak to-wolisz tą Szlamę zamiast mnie?

-Zaczęła piszczeć.-jeśli to przez „Dracusia” to przepraszam Dracusiu… ups… przepraszam!

-Parkinson, wyjdź.-powtórzył-i to nie tylko przez to, że nazwałaś mnie per. „Dracuś”-wymówił te słowa z obrzydzeniem, ale po prostu… jesteś brzydsza od panny…?

-Ja?! Brzydsza od tej… Gryfonki?! T-tej… szlamy?!

Dopiero teraz spostrzegł kim jest ta druga piękna nieznajoma. Uśmiechnął się mściwie.

-No, no, no Granger… znów na mojej łasce… Co jeśli odmówię? Jak zmienię zdanie?

-znów? Nie przypominam sobie…, a co do kolejnego pytania.. zamyśliła się-poczekaj chwilę. Zaraz wrócę! Odeszła ponętnie kręcąc biodrami, tak, że Draco nie mógł odwrócić wzroku. Po chwili przyszła trzymając w dłoni segregator z ogromną ilością umów w środku.

-co to?-spytał z oczami wielkości spodków.

-to umowy. Jeśli ktoś chce lub chciał mnie fotografować to przysłał właśnie taką kartkę- tłumaczyła jak dziecku- tak więc…

Jeśli wolisz Parkinson nie ma sprawy, ale ostrzegam, że ja nie często sama przychodzę do fotografa.

-czuję się zachwycony..- mruknął pod nosem-dobra Granger. Nie powiem, ładne masz te propozycje…Rafal Maleszcztk, Peter Andrew

Sante D’orazio ?! –krzyknął, a oczy Pansy stały się wielkości spodków – czemu przyszłaś do mnie ?- ona przecież ZAPROPOPONOWAŁA…

-Słuchaj, podobno jesteście takiej samej klasy, a o ile znam Sante prześle mi jeszcze ze dwie umowy do końca miesiąca-wywróciła oczami.

-słucham?! A mnie nie chciał!! A taką… taką szlam…

-nie kończ.-powiedział zimno.- Ja  nawet jako były wróg … właściwie to może nie były… muszę stwierdzić, że Granger jest o klasę nawet więcej ładniejsza od ciebie, Parkinson.

-ale…ale Dracu… Draco !

-Parkinson…- prawie wypluł to nazwisko.-ja jako fotograf muszę ocenić, która z modelek bardziej nadaje się do sesji-Hermiona popatrzyła na niego ze zdziwieniem. Nie sądziła, że będzie próbował zrobić coś na jej… korzyść?- na początku sądziłem, że mogę cię zaakceptować ale gdy wyszła Granger.. trudne do powiedzenia ale prawdziwe…zmiotła cię z wybiegu –oby dwóm modelką oczy wyszły z orbit. On, Draco Malfoy powiedział swego rodzaju komplement do SZLAMMY ?!

.   .   .

Hermiona szybko teleportowała się do ogrodu w swoim domu, odruchowo spojrzała na garaż tuż przed nią stał czarny luksusowy samochód Audi R8. Westchnęła i z pewną obawą weszła do domu.

-Wróciłam!

-Yyy… cześć!

Przeszła przez obszerny korytarz do jeszcze większej kuchni.

I zobaczyła…

-Co ty robisz?!-spytała widząc zwęglone resztki czegoś co kiedyś było jajkiem.

-jajecznice?-powiedział cicho pokazując jej patelnie która zaraz wylądowała w koszu, chociaż Hermiona miała szczerą ochotę zdzielić mu po łbie i modlić się aby od tego jeszcze bardziej nie zdurniał.

-co tam w pracy kochanie?-zapytał widząc jej groźną minę.

-pytasz z ciekawości czy chcesz uniknąć bury za to że prawie spaliłeś nam dom-zapytała spokojnym głosem przybierając maskę opanowania, ale widząc jego niewyraźną minę powiedziała

-dobra odpuszczę- a w pracy wszystko dobrze, podpisałam nową umowę z fotografem.

-jak się nazywa?

-Draco Malfoy.

-co?!-ON??- nie pozwalam nie możesz z nim współpracować nie, nie  i jeszcze raz NIE!!!

-naprawdę nie pozwalasz ? no to cię bardzo rozczaruję i masz cholernego pecha, bo mam za wziąć udział w tej sesji i twoje dupne zdanie nie ma nic tu do powiedzenia.

-TAK?!

-TAK!

-jeszcze zobaczymy! WYCHODZĘ!!!

.   .   .

Mała dziewczynka usłyszała podniesione głosy swoich opiekunów a później trzask zamykanych drzwi. Lekko przestraszona zeszła do kuchni po szerokich schodach i zobaczyła swoją ukochaną ciocię z bardzo zmieszaną miną. Alice nieśmiało podeszła i przytuliła opiekunkę. Hermiona wtedy zdała sobie sprawę z tego jak bardzo kocha tego małego podlotka i jak bardzo jej serce potrzebuje odczuwać matczyną miłość która do tej chwili była obcym uczuciem dla szatynki. Oddała uścisk i pocałowała małą w czoło. Alice pomyślała, że teraz jest dobry moment na który tak długo czekała zebrała się w sobie i wypowiedziała swoją prośbę

-Her-Hermiona czy… czy mogła bym cię nazywać „mamą” ?-spytała tak cicho i nieśmiało, że była gryfonka prawie nie dosłyszała lecz odpowiedziała

-T-tak… pewnie kochanie.

2 komentarze: